#SaveAlfieEvans

#SaveAlfieEvans



Z reguły nie udzielam się w dyskusjach internetowych. Czasem szukam opinii „zwykłych ludzi” na różnych grupach fejsbukowych, ale rzadko zostawiam nawet lajka. Nigdy nie sądziłam, że pewnego dnia coś poruszy mnie tak mocno, że będę aktywnie uczestniczyć w internetowej dyskusji. 

Alfie... odkąd usłyszałam historię tego małego chłopca nie wypuszczam telefonu z ręki. Cały czas sprawdzam czy są jakieś nowe informacje, nawet w nocy. Rano z zapartym tchem odpalam internet, żeby upewnić się, że ten Maluch ciągle walczy. 

Nie potrafię przejść obok tej sprawy obojętnie. Nie potrafię pogodzić się z tym, że ktoś próbuje odebrać rodzicom prawo do decydowania o życiu własnego dziecka, odebrać im prawo do opieki nad tym dzieckiem... A w końcu decyduje o prawie do życia maleństwa, a właściwie o jego braku. 

Jako matka nie potrafię ogarnąć swoją głowa tej sytuacji. Nie dają dziecku nadziei. Ok, ja to rozumiem i ja to szanuje. Ale taka nadzieje dają Włosi - czemu nie pozwolić im spróbować ratować to małe życie? DLACZEGO?! Dlaczego nie pozwala się żyć istocie, która tak dzielnie walczy o każdy oddech?

Przerażajace w tym wszystkim jest to, że taka tragedia mogła spotkać moje dziecko! Albo Twoje.

Odkąd poznałam historię Alfiego moje życie zmieniło się o 180 stopni. Mama rocznego chłopca, na skraju wyczerpania... momentami miałam dość wszystkiego. Wtedy spojrzałam na rodziców Alfiego. Ich życie to coś więcej niż wstawanie na karmienie 2-3 razy każdej nocy. A jednak mają siłę. Dają radę, walczą i nie są źli na swoje ukochane dziecko za kolejna nieprzespaną noc.
Od kilku dni każde nocne karmienie sprawia mi radość. Każdy płacz mojego dziecka jest dla mnie szczęściem. Bo moje dziecko płacze... Bo mogę je nakarmić, napoić, wziąć na spacer.

Całym sercem jestem przy Alfiem i przy jego rodzicach. Wierzę, że ta historia nie skończy się aż tak tragicznie. Że ogrom miłości i determinacji sprawi, że rodzice zdołają ochronić swoje dziecko...

Gdzie kupujemy ubranka

Tytuł posta dość przewrotny, bo większość ubranek Maluch dostaje. Sami kupujemy niewiele, ale zdarza się, że musimy uzupełnić braki w garderobie. Na początku naszej rodzicielskiej przygody krążyliśmy po sklepach bądź przegrzebywaliśmy internet w poszukiwaniu pięknych ubranek dziecięcych. Teraz wiemy już gdzie można kupić fajne ubranka, w przystępnych cenach. 


Next

Mój faworyt. Sama chyba nie mam żadnej rzeczy tej firmy, jednak zakochałam się w niej od pierwszego... dotyku. Tak! Ubranka Next są cudowne w dotyku. Nie dość, że piękne, to czuć, że są fajne jakościowo. Prane milion razy nie zmieniły swojego kształtu i nie zrobiły się w nich dziurki, jak to się zdarza w przypadku ciuszków z innych sieciówek. Ceny są nieco wyższe od cen proponowanych w innych sklepach, w których się zaopatrujemy.


Reserved

Aktualnie mój ulubiony sklep jeżeli chodzi o modę dla dorosłych. Jest to też pierwszy sklep do którego zaglądam w poszukiwaniu ubranek dziecięcych. Ceny, wiadomo, nie najniższe, ale porównywalne do innych sieciówek. Mają szeroki wybór ubranek zarówno dla chłopców jak i dla dziewczynek. Znajdziemy u nich wszystko, od bielizny, poprzez buty, kurtki, aż po wszelkiego rodzaju dodatki.


HM

Kolejna sieciówka, do której chętnie zaglądam. Jestem zakochana w ich piżamkach! Najczęściej kupuje je w dwupakach, bo wychodzą najkorzystniej cenowo. Nigdzie indziej nie kupuje też Maluszkowi skarpetek. Ceny sieciówkowe. Niestety, jeżeli chodzi o jakość mam sporo zastrzeżeń. W kilku ubrankach zrobiły się małe dziurki, w niektórych już po pierwszym praniu!


Lidl

Co jakiś czas ciuszki dziecięce pojawiają się też w Lidlu. Wypadają najlepiej cenowo, a ich jakości też nie mam nic do zarzucenia. Pierwsze ubranka, które kupowałam jeszcze w ciąży, miały intensywne kolory (w moim odczuciu nawet dość szalone). Ostatnimi czasy sprzedają kolekcje w stonowanych kolorach, takich jak lubię - szarości, biel, beże, a także pastelowe błękity czy róże. Ponadto duży plus dla Lidla za wprowadzenie ubranek z bawełny organicznej.


Pepco

Duży wybór ubranek, w bardzo korzystnych cenach. Myślę, że każdy może znaleźć tam coś dla siebie. mi zajmuje zazwyczaj sporo czasu wyszukanie czegoś co naprawdę mnie urzeknie, jednak jeżeli lubicie kolorowe, wzorzyste ubranka, na pewno coś wybierzecie. Stosunek cena-jakość jest ok. Jedyne do czego mogę się przyczepić, to fakt, że rozmiary ciuszków sprzedawanych w Pepco są nieco mniejsze niż ich odpowiedniki z innych firm, a Nadruki na ciuszkach dość szybko się niszczą. Jednak materiały są dość fajne jakościowo, dlatego nigdy nie przechodzę obojętnie obok Pepco i często wychodzę z jakaś zdobyczą :)

Ohshop
Na koniec polecam wam sklep, w którym zaopatruję się w ubranka okolicznościowe. Ohshop oferuje ciuszki świetnej jakości! Zawsze zaopatruję się u nich w bodziaki ze świątecznymi motywami.

A może znacie jakieś inne sklepy z ciuszkami dziecięcymi godne polecenia? :)

Urodzinowe inspiracje

Mimo, że do pierwszych urodzin Maluszka jeszcze trochę, już od jakiegoś czasu poruszamy się w temacie imprez dla najmłodszych. Nawet organizując przyjecie w domu warto zadbać o każdy szczegół, zwłaszcza wystroju. Tym bardziej, że wiele ozdób można kupić całkiem niedrogo lub nawet zrobić samemu. My

Dmuchana liczba
Mam wrażenie, że numerem jeden wśród ozdób, nie tylko urodzinowych, pozostają dmuchańce. Już nie tylko różnych rozmiarów numerki, ale także różnobarwne napisy. Ceny niestety są dość wysokie, zwłaszcza jeżeli chcemy, aby nasz balonik unosił się pod sufitem napompowany helem.

Balony konfetti
Jedna z nowszych propozycji. Przezroczyste balony wypełnione konfetti. Zarówno kolor jak i rozmiar do wyboru. Ja się w nich zakochałam! Na pewno zawisną w naszym salonie na roczku Małego :) zdecyduję się jednak najpewniej na balony naturalnych rozmiarów, nie zaś na nowoczesne balony giganty. 

Girlandy
Goszczą na rożnego rodzaju przyjęciach od dawno. Z resztą nie tylko na przyjęciach, bo są na topie również jako element wystroju do pokoju dziecięcego. Przekrój rodzajów, kolorów oraz cen jest ogromny. Myśle, ze każdy znajdzie coś dla siebie. Nie trudno także będzie wykonać samodzielnie chociażby szereg wiszących na sznurku róznokolorowych trójkącików. Taką właśnie girlandę w odcieniach granatu chcielibyśmy zrobić na nasze przyjęcie. Rozważamy też srebrny napis, klasyczne Happy Birthday bądź Make a wish. 

Okrągłe rozety
To chyba również jedna z nowszych ozdób Do mnie jakoś nie przemawia. Zwłaszcza, że ceny są mocno wygórowane. A to w końcu tylko papier...

Ozdoby na tort
Świeczki w kształcie cyfr odeszły do lamusa. Obecnie na tortach królują... powiedziałabym, że różne rzeczy na patyczkach. Tak zwane toppery. Od napisów, poprzez zwierzątka, po mini girlandy. Tort możemy zwieńczyć czymkolwiek nam się podoba. Ja skłaniam się tu ponownie ku klasycznemu napisowi „Happy Birthday” - drewnianemu bądź papierowemu, przypuszczam, że cena będzie miała tu decydujący głos. 

Piki
Niezbyt przystępne cenowo, ale jakże urzekające! Wykałaczki z ozdobą, oto cała filozofia. Wbite tu i tam w ciasta, owoce czy inne wędliny idealnie zamykają dekorację przyjęcia. 

Ponadto, wiadomo, wszelkiego rodzaju kubeczki, talerzyki czy słomki. To już nie tylko jednokolorowe ozdoby. Znaleźć można zestawy tematyczne, z Myszką Mickey, dinozaurami czy autami. Można również zaprojektować własny motyw. Pełna dowolność.

Warto w tym wszystkim pamiętać, że więcej nie znaczy lepiej. Ja będę musiała ostro się hamować, aby nie nakupować masy rzeczy, których nie będę miała gdzie przyczepić i które nie będą spójne. Mam nadzieję, że uda mi się wybrać niezbędne minimum, które da efekt wow!
Wielkanocna refleksja

Wielkanocna refleksja


Święta - czas przemyśleń. To okres kiedy w końcu możemy się na chwilę zatrzymać, zastanowić nad wszystkim. Moje tegoroczne refleksje dotyczą w głównej mierze tego co działo się w moim życiu w zeszłoroczne święta Wielkanocne. 

Na 12 kwietnia, środę, miałam wyznaczony termin porodu. Dużo wcześniej zapowiedzieliśmy rodzinie, że co by się nie działo, zostajemy na święta w domu - sami. Minęła środa, czwartek i piątek... nie działo się kompletnie NIC! A ja czekałam, czekałam, czekałam... Z jednej strony tak bardzo chciałam już poznać naszego Maluszka, z drugiej coraz bardziej się bałam.

Gdy w piątek w świetnych humorach kładliśmy się spać, nie spodziewaliśmy się, że już za godzinę rozpocznie się najtrudniejsza doba w naszym życiu. Poród był zbyt długi i zbyt męczący. Dla całej naszej trójki. Niewiele brakowało a skończyłoby się tragicznie. Próby wydania Małego na świat trwały jakieś 22h. Lekarze twierdzą, że TYLKO 10... czym zatem było pozostałe 12 godzin potwornego bólu, ogromnego strachu, trudnych decyzji...?

Mały urodził się w sobotę wielkanocną, tuż przed północą. Był największym cudem mojego życia! Był i jest!

W świąteczny poranek obudziliśmy się jako najszczęśliwsi ludzie na wsi. Byliśmy rodziną!

Wiadomo jak to bywa w związkach. Są lepsze i gorsze chwile. Często kłócimy się o rzeczy tak błahe, że aż trudno w to uwierzyć. Jednak tego dnia, w każdym jego najmniejszym momencie byliśmy jednością. Mąż został wtedy moim bohaterem. Wspierał mnie jak nigdy przedtem. Cały dzień bez jedzenia, nie opuścił mnie na krok. Twardo znosił to, że nie może mi pomóc, mógł tylko czekać, patrzeć na moje męki... i modlić się.

Moich dwóch mężczyzn, to sens mojego życia. Zbyt często o tym zapominam. Od tamtego dnia każde święta wielkanocne będą dla mnie momentem, w którym zatrzymam się i przypomnę sobie, że od zawsze w najtrudniejszych chwilach jesteśmy wszyscy razem. 

Choć w moim odczuciu Wielkanoc swoją ważnością i świątecznym klimatem ustępowała miejsca Bożemu Natodzeniu, od 2017 roku będą to dla mnie najważniejsze święta w roku. Jako te, które dały mi syna.
Fit Rafaello

Fit Rafaello

Wczoraj pierwszy raz skusiłam się na przyrządzanie czegoś naprawdę fit. Zawsze staram się gotować zdrowo i nie tucząco, ale tym razem sięgnęłam po przepis znanej w moim rodzinnym mieście dietetyczki. 

Z wielu polecanych „słodkości” wybrałam Rafaello z kaszy jaglanej.



Do przyrządzenia go potrzeba niewiele składników i niewiele czasu. 
Poniżej przedstawiam przepis. 

Składniki:
  • 100g kaszy jaglanej
  • szklanka mleka
  • łyżka miodu
  • 2 łyżki wiórek kokosowych do masy
  • wiórki do obtoczenia kulek
  • migdały 
Przygotowanie:
Do garnka wlewamy mleko, wsypujemy do niego kaszę i gotujemy na małym ogniu do momentu aż kasza całkowicie wchłonie mleko i zrobi się miękka. Od czasu do czasu mieszamy, żeby kasza nie przywarła do garnka. W międzyczasie dodajemy miód. Na koniec do powstałej masy wsypujemy wiórki kokosowe i mieszamy. 
Z jeszcze ciepłej masy formujemy kulki i wsadzamy do środka migdała. Następnie obtaczamy je w wiórkach kokosowych. I gotowe!

Niektóre przepisy zalecają włożenie Rafaello do lodówki na conajmniej godzinę. Ja tak zrobiłam, aczkolwiek kilka kuleczek zjadłam od razu i też były pyszne 😊

Smacznego!

Nasz pierwsza bluza

Udało się! Trochę czasu to zajęło, ale powstała bluza do uszytych przeze mnie wcześniej spodenek :)

Z dumą muszę stwierdzić, że pomimo długiego okresu powstawania nowego uszytku, spowodowanego brakiem wolnej chwili, stworzenie ciuszka było dla mnie niezwykle łatwe. Przed przejściem do kolejnych etapów doczytywałam co prawda jak najlepiej podejść do danego tematu, ale dzięki temu obyło się bez prucia.

Zaraz następnego dnia odziałam syna w dres i powiozłam do dziadków - niech podziwiają ;)




Wyzwanie kosmetyczne

Wyzwanie kosmetyczne

Jako mama nie mam wiele czasu dla siebie. Nie zmienia to jednak faktu, że jestem ciągle gotowa na nowe wyzwania. A takie pojawiło się właśnie na mojej drodze.

Jakiś czas temu w poszukiwaniu nowych ciekawych kosmetyków dotarłam do koleżanki zaangażowanej w działalność w Oriflame. Kontaktując się z nią nie przypuszczałam, że sama rozpocznę współpracę ze szwedzką firmą kosmetyczneą. Zainteresowałam się firmą w celu zakupu kilku kosmetyków, a znalazłam szansę na rozwój osobisty, zarobek i poznanie wielu ciekawych osób.

Pierwsze zakupy, ze względu na wysoką zniżkę, związaną z dołączeniem do Klubu Oriflame, okazały się nieco większe niż miały być w zamiarze.

Wśród moich łupów znalazły się między innymi:
  •  Tender Care - uniwersalny balsam - kultowy! moja miłość od pierwszej chwili! pamiętam go z okładki katalogu jeszcze z lat 90...

  • Anti aging - płyn do demakijażu i krem pod oczy - niestety w pewnym wieku trzeba zacząć używać kosmetyków redukujących zmarszczki ;)
  • tusz do rzęs Giordani Gold - piorunujący efekt!
  • oczyszczający żel do twarzy

  • szminka The One w długo poszukiwanym przeze mnie kolorze


Do tego wiele rzeczy do codziennego użytku, jak kremy czy żele pod prysznic.

Co skłoniło mnie do wstąpienia do Oriflame? To, że 
  • mogę kupować kosmetyki w obniżonych cenach,
  • mogę zarabiać na oferowaniu kosmetyków koleżankom,
  • mogę budować swój własny biznes!
  • na "pracę" poświęcam ile chcę - w moim przypadku jest to godzina dziennie.
Już nie mogę doczekać pierwszych efektów swoich działań. Mam nadzieję, że nie zabraknie mi motywacji. A tymczasem lecę testować swoje nowe nabytki.







Babcia

Babcia

Moja babcia kończy dziś 85 lat!

To niesamowite jak dobrze się trzyma, ile robi w domu, ile robi w ogrodzie... gdy młodzi wymiękają, bo coś boli, bo coś strzyka, bo są zmęczeni... babcia wstaje ze wschodem słońca i pędzi na ogródek, żeby zrobić jak najwięcej przed upałem. A jak wraca do domu, to nie odpoczywa - gotuje obiad dla całej rodziny. 

Do tego Babcia czasami wciąż szyje na maszynie, a niedawno zrobiła mojemu Maluszkowi kapcie na szydełku. Chętnie zajmuje się też wnukami w każdym wieku. 

Mimo swojego podeszłego wieku Babcia namiętnie czyta książki i rozwiązuje krzyżówki! Dzięki temu ma ogromną wiedzę i można z nie porozmawiać na każdy temat. Do tego ma dobrą pamięć i chętnie opowiada piękne historie ze swojego dzieciństwa i młodości. 

Chciałabym, będąc w wieku mojej Babci, mieć tyle siły, tyle zdrowia i taką pamięć jak Ona. Życzę Jej i sobie, aby żyła co najmniej 100 lat. Żeby mój syn miał szansę Ją poznać i zapamiętać.


Białe szaleństwo

Białe szaleństwo

Zawsze z zazdrością patrzyłam na znajomych szalejących na stoku. Snowboard był moim marzeniem od czasów podstawówki. Niestety, czas mijał a mi z różnych względów nie udawało się tego marzenia zrealizować.

Jak się jednak okazuje, wystarczyło trafić na odpowiednich ludzi. No i stało się. Udało mi się pierwszy raz pojechać na deskę. Z naciskiem na RAZ. Najpierw studia zaoczne, a w kolejnym sezonie ciąża, uziemiły mnie w domu. Później na świecie pojawił się Maluch. Nie mogłam nagle spakować się i jechać na deskę. 

Ale Od czego są kochani dziadkowie? ;)

Mam to szczęście, że mimo, ze dzieli nas jakieś 100km, zawsze mogę liczyć na ich pomoc. Choć, na szczęście, nie muszę nadużywać ich dobroci.

Nareszcie po 2 latach przerwy wyruszyłam na stok, udowadniając sobie, że życie poza macierzyńskie gdzieś tam się czai!


Białe szaleństwo, grzane wino i czas spędzony we dwoje - tego mi było trzeba!


Choć nie ukrywam, że do mojego Maluszka wracałam bardzo stęskniona! A ten czekał na Mamę do 23! <3

Mama z pasją

Mama z pasją

Od dziecka z zachwytem patrzyłam na babcię, która w kilka chwili, ze skrawka materiału, potrafiła wyczarować coś pięknego. A to wszystko przy użyciu maszyny do szycia. Spódnice, bluzki, sukienki... ba! Nawet marynarki czy płaszcze! Babcia z rozrzewnieniem wspominała czasy, kiedy to aby coś mieć, musiała to sobie uszyć. A ja marzyłam, by odziedziczyć po niej tę smykałkę i móc tworzyć rzeczy piękne, a co najważniejsze - oryginalne!

Zaczęło się od przeglądania internetu, gromadzenia książek i zapoznawania się z teorią. Później przyszedł czas na gromadzenie materiałów (zarówno nowych, jak i czekających na swoj moment gdzieś w babcinej szafie) i na wyszukiwanie na strychu rzeczy, które może uda się przerobić. Zaopatrzyłam się również w niezbędne przybory, a także zestaw nici we wszystkich kolorach...

Wreszcie nadszedł moment, kiedy posiadłam swoją pierwszą maszynę do szycia! Element, bez którego choćbym nie wiem jak się starała, nie moglam przecież zacząć swojej przygody z szyciem.

Zaczęłam od materiałowego kosza na zabawki dla siostrzeńca. Później była poduszka i jakaś mała maskotka... zmotywowana efektami, postanowiłam wejść na wyższy poziom. Podjęłam próbę uszycia sobie bluzki. Niepowodzenia szybko jednak sprawiły, że straciłam motywację i porzuciłam maszynę na długi czas.

Udało mi się jednak powrócić do marzenia z dzieciństwa i podjąć kolejna próbę - tym razem udaną. Nie poradziłam sobie z uczyciem garderoby dla siebie, udało się z uszyciem czegoś dla Malucha! W jeden wieczór powstały piękne dresowe spodenki, z których będę dumna chyba do końca życia :)








Jako, że mam jeszcze zapas materiału, zbieram w sobie siły i może uda się stworzyć bluzę do kompletu :) efektami na pewno się pochwalę!

Odstawienie

3 tygodnie zajęło mi nauczenie się karmić piersią. Byłam zdeterminowana i systematycznie przystawiałam Malucha, aż nareszcie zaiskrzyło i zaczęliśmy współpracować. Zawsze gdy ktoś pytał, odpowiadałam, ze zamierzam karmić conajmniej rok. Niestety, nasza Współpraca trwała tylko do 8. miesiąca... wtedy to właśnie przyszedł wirus, który zmusił mnie do odstawienia dziecka od piersi. Musiałam zdecydować, leczyć się czy karmić. Decyzja była prosta - najważniejsze jest dziecko. Szybko jednak musiałam zmienić zdanie. Ból nie pozwalał mi funkcjonować, a konsekwencje nie leczenia się mogły być bardzo poważne. 

Odstawiłam dziecko od piersi... nawet nie z dnia na dzień! Raczej z godziny na godzinę. Zaczęłam brać silne leki i od tej pory mój Maluch nie mógł normalnie zjeść. W jednej chwili oderwany od Mamy, od swojej oazy spokoju, sposobu wyciszenia i wspomagacza w usypianiu...

Mały uparcie nie pije z butelki ani nie ssie smoczka. Na szczęście od jakiegoś czasu rozszerzyliśmy dietę, wiec dni udawało nam się przetrwać. Ale po każdym dniu przychodziła noc. Zdezorientowane dziecko nie potrafiło zasnąć, wtulone w mamę rozpaczliwie szukając piersi. Przez tydzień noc w noc podawaliśmy mu mleko łyżeczką i wypatrywaliśmy dnia, w którym Mały znowu dostanie pierś.

Pod koniec tygodnia zaczynałam się już niepokoić, bo moją uwagę zwrócił fakt, że Syn nie szuka już piersi. Nie pomyliłam się... W pierwszej możliwej chwili wzięłam go w ramiona i próbowałam nakarmić. Niestety, tylko mnie ugryzł. Kolejne próby kończyły się porażkami, a ja byłam coraz bardziej zdołowana. Wszystko o co walczyłam zaraz po narodzinach Malucha, w jednej chwili, w tak głupi sposób legło w gruzach. 

Teraz rozpoczynamy walkę od początku...
Copyright © 2014 Mamo, to Jaś! , Blogger